poniedziałek, 25 listopada 2013

Bilans wychodzi na plus

Mały bilans na półmetku czytania i pracy nad książką "Jaką żoną jestem?"
nie wychodzi na zero, ale raczej na plus.
Podjęcie ryzyka poprawy relacji malżeńskich się opłaca, chociaż nie jest powiedziane, że to jest łatwe zadanie. Wprost przeciwnie wiąże się to niejednokrotnie z ogromnym wyzwaniem i cierpieniem.
Potrzeba też cierpliwości i pokory, że nie wszystko da się tak zmienić od razu.
Otworzyły się niejednej z nas oczy. Widzenie to jest dobry punkt wyjścia do tego, by podejmować dalszą pracę nad sobą.

Kilka myśli poniżej po spotkaniu podsumowującym:

***
Czasem trzeba się poniżyć, aby być wywyższonym w oczach Boga.
Bóg wzywa nas do ufności, tak jak zaufał Abraham, który musiał zostawić wszystko, aby znaleźć ziemię obiecaną. Ale Izraelici szemrali i Pan Bóg zesłał węże, gdy lud wybrany zacząl wołać o ratunek.
Pan Bóg nie zlikwidował po prostu tych węży, ale polecił Abrahamowi sporządzić węża miedzianego i kto na niego spojrzał był wybawiony. Mamy więc mocować się z rzeczywistością, ale Pan Bóg daje nam narzędzia i podpowiada, co mamy robić, aby się ratować, trzeba się tylko wsłuchać w Jego głos.
"Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. " (Jana 3:14, 15)
Najłatwiej jest szemrać wobec męża i Boga, najtrudniej widzieć swoje wady. Aby małżeństwo się rozwijało trzeba często rezygnować z siebie, z własnych ambicji, bycia ważną, to umieranie dla siebie, bo małżeństwo to służenie sobie nawzajem i umiejętność docenienia nawet najdrobniejszej rzeczy, pochwalenie i podziękowanie za każdy przejaw dobrej woli. Cieszę się szczególnie z tego, że wraz z koleżanką, której niestety książka Lindy Dillow się nie podoba, modlimy się raz w tygodniu na różańcu w intencji naszych małżeństw i naszych mężów, wcześniej rzadko modliłam się za męża.

***
Zrzędzenie to moja największa wada, więc modlitwa; zmień mnie Panie, jest jak najbardziej dla mnie, pomaga mi też modlitwa do Anioła Stróża mojego męża http://wymarzonazona.blogspot.com/p/modlitwy.html, modlę się o to, by umieć być pomocą dla męża. Małżeństwo to nie jest nic gotowego, staram się być bardziej otwarta na męża jego potrzeby, koncentrować się na jego pozytywach.

***
Zrozumiałam, jak ważne jest ustawienie priorytetów w moim życiu i pozytywne nastawienie do życia. Dzieci do tej pory miały pierwszeństwo przed mężem, teraz chcę to zmienić. Moja praca nad sobą, w tym częstsza spowiedź św. i modlitwa "zmień mnie Panie" wpłynęła na lepszą atmosferę w naszym domu i nasze relacje. Staram się otwierać mężowi oczy na różne moje potrzeby, ale jeżeli ich nie spełnia to ofiarowuję to Bogu, teraz wiem, że mąż nie zaspokoi wszystkich moich pragnień, ale mimo to nie chcę o nim źle mówić.

***
Prowadzę notatnik, zapisuję w nim, jak mogę być pomocą dla męża. Możemy robić rzeczy duże, ale i małe oraz prosić Boga, aby nam pokazał, jak mamy postępować, to przecież takie oczywiste, ale z tego nie korzystałam. To ja zostałam stworzona, jako ezer-pomoc, czy jestem darem dla mojego męża? Pragnę, aby mąż był priorytetem dla mnie, ważniejszy niż dzieci i inne sprawy. Gdy zrozumiałam, że to ja mam się zmieniać, nie naciskam na męża Wcześniej uważałam, że to on ma się zmienić. Postanowiłam powierzyć to wszystko Panu Bogu.
Zmieniłam swoje myślenie, to nie mąż ma zaspokajać moje pragnienia.

***
Myliłam cele z pragnieniami, teraz zaczęłam być wdzięczna. Dzięki naszym spotkaniom i książce dostałam narzędzia od Pana Boga, oręż w walce ze złem. Gdy mi ciężko staram się wypłakać panu Bogu i wołać do niego, jak prorocy wołali w psalmach.

***
 Zawsze, gdy miałam konflikt z mężem wypłakiwałam się przed rodzicami i mimo, że udało mi się, wytrzymać niemal 30 dni bez narzekania i z pozytywnym nastawieniem na męża, gdy przerabiałyśmy rozdział, czy jestem skłonna zmienić swoją postawę, teraz, gdy było mi znów smutno, postanowiłam się poskarżyć mamusi, choć Duch św. wyraźnie podpowiadał, aby tego nie robić, postanowiłam, porozmawiać z mamą o naszym konflikcie mimo wszystko i choć oczekiwałam, że mama pochyli się nad swoją biedną córeczką, to mama powiedziała coś takiego, co mnie dodatkowo zdołowało. Postanowiłam więcej nie skażyć się rodzicom, również z innego powodu, oni bardzo dużo mi dali, jak byłam dzieckiem, miałam naprawdę cudowne dzieciństwo, kochali mnie bezwarunkowo, strali się o mnie, to wszystko kim dziś jestem zawdzięczam przede wszystkim im, pomyślałam więc, oni mają prawo do spokojnej starości, gdy im coś opowiadam, oni się potem zamartwiają i są źle nastawieni do mojego męża. Postanowiłam moje cierpienie, żal ofiarować Bogu w intencji dusz w czyśćcu cierpiących. To cierpienie w rezultacie przybliżyło mnie do Boga i do innych żon, które mają trudną relację i choć nadal mi ciężko, wiem, że nie warto odrzucać krzyża. Bóg nie cierpi szemrania.
 Co mi się udało? Zaczęłam prowadzić dziennik wdzięczności i zaczęłam być wdzięczna mężowi i Bogu, wcześniej wiele gestów ze strony męża przyjmowałam, jako oczywiste, które mi się należało. Wiem, że każdy dar od męża jest także darem od Boga. Postanowiłam dowartościowywać męża, nie zawsze mi się to udaje, ale mam świadomość, że to dla niego bardzo ważne.

opracowała M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz