czwartek, 11 czerwca 2015

Jak dobrze jest dziękować...


Żony jak dobrze, że jesteście - kolejne pół roku za nami. Ku odświeżeniu i refleksji małe podsumowanie minionego czasu.
Nasze spotkanie odbywało się tym razem w dość nietypowym miejscu- świętowałyśmy we włoskiej restauracji dzieląc się jednocześnie naszymi postępami. Dobrze jest dziękować, za ten czas...


Odpowiadając na pytanie: Co tak naprawdę jest dla mnie ważne? - wróciłyśmy do naszych Deklaracji celu małżeństwa. Otóż naszym wnioskiem jest potrzeba zapisania tego celu na osobnej kartce i częste wracanie do podjętych postanowień.

Posiadanie takiej listy priorytetów jest przydatne w dokonywaniu różnych innych wyborów.

Deklaracja celu małżeństwa pomaga mi sprawdzać czy idę właściwie obraną drogą.
Jeżeli moim priorytetem jest mąż i rodzina, wszystkie inne sprawy temu podporządkowuję. Wydaje się naturalne, że na początku macierzyństwa mąż „odchodzi w odstawkę”, ponieważ dziecko w sposób sobie właściwy domaga się i wymaga bliskości mamy. Niemniej jednak szczególnie  starszym dzieciom najbardziej potrzebny jest widok kochających się rodziców.  Uświadomienie sobie tego pomaga bardziej skoncentrować  się na mężu. Także popatrzenie z perspektywy przyszłego czasu na nasze wspólne życie oraz odpowiedzenie sobie na pytanie: jak nasze małżeństwo będzie wyglądać za 30 lat, czy będę zadowolona z moich wyborów może pomóc przyjąć właściwa perspektywę dla swojego małżeństwa.

Bycie darem dla męża oraz ogarnianie go modlitwą to nie lada wyzwanie i zadanie. Ciekawą spraw ą wydaje się, że kiedy odpuszczam mężowi (czytaj rezygnuję z marudzenia, nie naciskam, pozwalam działać  w jego własnym tempie, nie próbuję postawić na swoim), wtedy mąż zaczyna działać. Cennym czasem dla małżeństwa są rozmowy z mężem. Uczestniczenie w grupie motywuje do podejmowania pracy nad sobą, pomaga teorię wcielać w życie, czynić coś dobrego dla małżeństwa i unikać zastoju. 

Podejmowanie pracy nad sobą, nad swoim małżeństwem, sprawia że nie zostawiam spraw ślepemu losowi i mogę mieć nadzieję, że inwestując czas w rozwój siebie, męża i małżeństwa nie będziemy żyli „razem, ale osobno”, jak dwoje obcych sobie ludzi, lecz będąc  ze sobą blisko, będziemy przez całe życie szczęśliwi, że nie zmarnowaliśmy siebie.

Odpowiadając na pytanie: Co czuje mój mąż mając mnie za żonę? dzieliłyśmy się naszymi postępami w realizacji postanowienia: świat bez narzekania i noszenia bransoletki…  ech, jak dużo negatywów sączy się wokół  i jakże ciężko się od tego odciąć. Sama świadomość, że narzekam już jest lecząca. Świadomość tego, że narzekanie jest jadem zatruwającym i niszczącym motywuje do unikania osób narzekających, zamilknięcia przed najbliższymi, nie wyładowywaniu swojej frustracji na mężu lecz raczej przerzuceniem trosk na Pana Boga. 

Pomocą w osiągnięciu tego celu może być uświadomienie męża, że noszę bransoletkę po to, żeby mówił mi, kiedy narzekam. Zaskakujące może się wydawać, że ogólnie nie narzekam, ale na męża czy mężowi tak, szczególnie, gdy brakuje cierpliwości. 

Zastanawiałyśmy się nad tym, gdzie leży granica pomiędzy narzekaniem, a informowaniem, czy dzieleniem się z mężem trudami mijającego dnia. W uniknięciu nieporozumienia wydaje się dobre uprzedzenie męża po co pewne rzeczy mówię, np. nie oczekuję porady lecz tylko pocieszenia czy wysłuchania; łagodność w przypominaniu o różnych sprawach oraz napełnianie się tym, co pozytywne.

Pomaga w tym na pewno wdzięczność. I tu  w tym miejscu dotykałyśmy ponownie rozdziału: Czy jestem skłonna zmienić swoją postawę?  Teoretycznie tak. Praktycznie, jak się okazuje też. Po prostu trzeba zabrać się do bycia wdzięcznym i zaczyna się powoli widzieć owoce. Np. zakładka wdzięczności z cytatem: i bądźcie wdzięczni postawiona w widocznym miejscu przypomina, że naprawdę mam za co być wdzięczna i Bogu i mężowi. Pisanie pamiętnika wdzięczności sprawia, że kiedy czytam go powtórnie wzmaga się we mnie wdzięczność do męża i widzę dobro i ono nie umyka – taki pamiętnik może stać się cennym prezentem np. z okazji rocznicy ślubu . 

Zebrało nam się na sentyment i zaświecił blask w oczach, gdy wspominałyśmy początki znajomości z naszymi mężami i historie z odkopywaniem starych miłosnych listów, maili czy smsów- zapisywaniem ich na kartce czy tworzeniem  albumu ze zdjęciami . Przypomnienie starych, ale jakże dobrych dziejów wzmaga wdzięczność. 

Ucieszyłyśmy się tą myślą, że nie jesteśmy same, że nasi mężowie pomogli stać nam się mamami. Naprawdę mamy być za co wdzięczne. Wdzięczność jest lekiem na depresję, zazdrość, złość lekiem przynoszącym radość i odbudowującym, pozwalającym budować  klimat bliskości i o tym snuł się nasz ostatni wątek.

Ale o tym niebawem…


Opracowała E